Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żąda, że uczynię wszystko, cokolwiek jest w mocy mojej. Niech będzie spokojną... Niechaj tej nocy spokojnie uśnie. Jutro... O której godzinie, siostro, chorych waszych odwiedzać można? Jutro przyjdę do niej, powiem, co obmyślę, jak ze zleceniem jej postąpię... i prosić ją będę, aby sumienie i serce jej nie trwożyło się, ani tem, co uczyniła, ani tem, co pozostawia. W miarę, jak mówił, siostra Klara podnosiła się z siedzenia, z oczyma rozbłysłemi od radości i ze śpiewającemi w myśli słowami:
— »Ujrzycie niebo otworzone i anioły boże”«...
Ale werset biblijny przerwało jej zdziwienie. Co się stało? Skąd w człowieku tym zmiana tak nagła? Z twarzy jego zniknęły zmarszczki, czoło znowu stało się, jak przedtem, gładkie i wypogodzone, spojrzenie ciemnych źrenic, kędyś w przestrzeń tkwiące, pełne było radości cichej, lecz słodkiemi kroplami sączącej się z samego dna jego istoty. Ręce siostry Klary splatały się ruchem powolnym, w myśli, jak hymn, brzmiały słowa:
— Ujrzycie niebo otworzone i anioły boże wstępujące i zstępujące«... Azaż duch człowieka tego nie wstąpił na wysokości niebieskie i nie zstąpił z nich ku ziemskim nędzom, jak anioł boży?
Z oczyma oszklonemi łzami mówić zaczęła:
— Wiem już teraz, odgaduję... Bóg dał mi