Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zatęsknił do domu i do familii, skoro tak nagli rodziców o prędkie przybycie.
— A zatęskniłem — odpowiedział — prawie trzy miesiące nikogo ze swoich już nie widziałem.
— Spodziewam się, że pan i tu nie jesteś pomiędzy cudzymi...
Jerzy ukłonił się.
— Za życzliwość bardzo dziękuję, ale wiem dobrze, jak daleko do tego, abym był państwu swoim.
Zanim Kulesza, trochę zirytowany, mógł cokolwiek odpowiedzieć, — dodał:
— Co się zaś tycze rodziców moich, to nic dziwnego, że mam dla nich i serce i uszanowanie. Ojciec jest człowiekiem poczciwym i wiele dobrego dla mnie zrobił, a matka taka, że chyba lepszej nikt na świecie mieć nie może.
Kiedy to mówił, taka hardość wybiła mu na twarz, a w oczach błysnęła taka tkliwość, że Kuleszę to zastanowiło. Idąc ku domowi pod wąsem mruczał:
— Dobry syn! dobre serce! Ale zkąd mu ta obojętność względem nas do głowy strzeliła?
Zmiany w zachowaniu się Jerzego wcale nie rozumiał i silne miał na zonę podejrzenie, że przed kimkolwiek, może i niechcący, z chłopstwem jego wyjechała. Przy wieczerzy też o Jerzym mówić zaczął i rozmowę jego z leśnikiem i z nim opowiedział. Potem, przenikliwie na żonę patrząc, zapytał:
— Czy Teofila głupstwa jakiego nie palnęła? Niech Teofila dobrze sobie tylko przypomni!
Gdy zaś Kuleszyna palce na krzyż składając, z wielkim jękiem przysięgała, że o Jerzym nie miała nawet czasu przed kimkolwiek wspominać, będąc w tych dniach urządzaniem wieprzowiny bardzo zajętą, głową pokręcił i rzekł do siebie:
— To już, jak Boga kocham, nie rozumiem! chyba z desperacyi bzika dostał!