Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inaczej krach! Trudno czasem, ciężko, głowa pęka... ale trzeba... Na to życie!
W salonach zapanował ruch wielki. Powstawano z miejsc i łączono się w pary, które łańcuchem długim, krętym, szeleszczącym jedwabiami, szemrzącym rozmowami, skierowywał się ku ogromnej, naoścież otwartej sali jadalnej. Wkrótce Domunt i Roman, ze zwieszonemi u ich ramion istotami strojnemi i świetnemi, zajęli miejsca w tym łańcuchu, dość daleko od siebie, bo Domunt, już prawie miljoner, znajdował się bliżej początku, Darnowski, jeszcze skromny urzędnik, bliżej końca.
W parę godzin później wielki apartament baronowej był już pustym i prawie zupełnie ciemnym. Do saloniku z parawanikiem chińskim i lampą, palącą się pomiędzy palmami, lokaj wniósł na tacy dwie filiżanki mocnej herbaty i postawiwszy je na stole, odszedł, cicho stąpając po kobiercu.
— Może napijesz się herbaty, Romanie; po takiem zmęczeniu, to orzeźwia... Czuję się bardzo zmęczoną. Jestem nadzwyczajnie rada z dzisiejszego wieczoru, udał mi się, jak może nigdy... ale czuję się bardzo zmęczoną... Czy widziałeś, jak przy wieczerzy podziwiano moje kosze po-