Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poprosiła go, aby z nią do bokówki udał się, bo jako staremu znajomemu, chce mu wiele rzeczy opowiedzieć, a kiedy po tej rozmowie sam na sam, dość długiej, z bokówki razem wyszli, jej twarz okazała się zapłakaną, a ręce pana Cyryaka, acz duże i silne, od jakiegoś wnętrznego wzruszenia jako liście przez wiatr miotane latały. Ludzie w pierwszym momencie sposobnym szturm do pana Cyryaka przypuścili, tego, co on wiedział dowiedzieć się usiłując.
Żaden ukamienowany męczennik tylu kamieniami ugodzony nie był, ile go wtenczas zapytań osypało. Wszakoż nic mówić nie chciał i po czasie dość długim tyle tylko powiedział, że u ojca Józefy, bogatego obywatela, dość długo na obowiązku będąc, znał ją panną młodziuchną i śliczną, wysoko edukowaną i posażną, że potem z oczu cale ją stracił i teraz dopiero dowiedział się od niej samej wielu rzeczy, których rozpowiadać nie ma prawa, ani ochoty. To tylko potwierdzić może, o czem ona sama ludziom mówiła, że grzech ciężki popełniwszy, za pokutę sobie naznaczyła wędrówki tak uciążliwe znosić, a w nich ziemi rodzonej i ludziom ubogim służyć...
— Przez srogie i bardzo bolące ciosy Pan Bóg oczy jej na prawdę, a serce na skruchę