Przejdź do zawartości

Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm... — mruknął inspektor, jakby do siebie — ma dwieście funtów, włamuje się, rozbija kasę i pali na kominku. Oczywiście, chciałeś pan coś spalić... nieprawdaż?
Flush milczał, wijąc się atoli na dźwięk tych słów.
— Zapłacono panu, byś się włamał i spalił coś, co było w kasie... nieprawdaż?
— Niechbym umarł w tej chwili...
— Poszedłbyś pan prosto do piekła! — zauważył spokojnie inspektor. — Tam siedzą wszyscy kłamcy! Barnet! Kto był owym przyjacielem? Lepiej powiedz mi pan, gdyż nie wiem, czy nie obwinić cię o morderstwo?
— Morderstwo? — wrzasnął Barnet, zrywając się. — Cóż to znaczy? Nie popełniłem wcale morderstwa!
— Marl nie żyje. Znaleziono go martwym w łóżku.
Opuścił więźnia w stanie wielkiego przygnębienia, a gdy nazajutrz rano wrócił, celem dokończenia przesłuchania, Flush opowiedział wszystko.
— Nie wiem nic o Czerwonym Kręgu, panie inspektorze! — zaręczył dodając pod adresem Opatrzności wezwanie, by go ostro ukarała, jeśli kłamie. — Znam tylko pewną młodą damę z banku Brabazona. Pewnego dnia czekałem na nią, a było już późno. W tem z drzwi bocznych wyszedł człowiek, na widok którego omal nie padłem trupem, gdyż poznałem go, on zaś zawołał mnie po nazwisku.
— Czy to był Brabazon?
— Tak jest. Poprosił mnie do biura swego... sądziłem, że ma coś przeciw Milly...
— Dalej, dalej — zachęcał inspektor, gdy urwał.
— Otóż najlepiej będzie, jeśli dla własnego ratunku powiem wszystko. Brabazon oświadczył, że Marl dopuszcza się na nim ciągłych wymuszań, gdyż ma w kasie kompromitujące go dokumenty, on zaś dałby tysiąc funtów,