Przejdź do zawartości

Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Była niezwykle piękna, jasnowłosa i miała delikatną płeć. Ale podchodząc do przybyłego nie uśmiechnęła się na powitanie.
— Dzień dobry! — powiedziała chłodno.
— Dzień dobry Taljo! — odrzekł, a ona zmarszczyła czoło.
— Wolałabym, byś pan tego nie czynił! — zauważyła, on zaś wiedział, że mówi serjo.
Jej zachowanie w stosunku do niego było mu zagadką i wielką troską jednocześnie. Pewnego dnia ujrzał, jak goni zająca i patrzył zdziwiony na śmiejącą się Djanę, pędzącą drobnemi nóżkami w ślad przestraszonego zwierzęcia. Słyszał także jej śpiew wesoły, ochoczy... ale bywała także przygnębiona i smutna, jakby ją trawiła choroba.
— Czemu pani jesteś dla mnie zawsze tak chłodną i formalistyczną? — spytał z niezadowoleniem.
Lekki uśmiech zjawił się w kątach jej ust.
— Dlatego, że czytałam książki — odrzekła uroczyście — i wiem, jaki zazwyczaj bywa los biednej sekretarki, która wobec syna miljonera nie jest chłodna i formalistyczna.
Powiedziała to ze szczerością, wprawiającą w zakłopotanie.
— Zresztą niema powodu dlaczego nie miałabym być chłodną. W ten sposób traktować należy bliźnich swoich, o ile się, oczywiście, któregoś nie kocha. A ja pana nie kocham.
Wyrzekła to spokojnie, z rozwagą, a młodzian poczerwieniał silnie. Uczuł drwiny i wstydził się, że je sam wywołał.
— Chciałabym panu coś powiedzieć, panie Beardmore, — ciągnęła dalej jednostajnie, jak zawsze — coś, co panu pewnie jeszcze nie wpadło do głowy. Oto, jeśli młody