Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/595

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jan, wymknąwszy się z kuchni, znalazł się znów na dworze pod zadeszczonem niebem marcowem. Nie widział jednak nic, wzburzony całą tą historją, której groza potęgowała jeszcze własną jego klęskę. Dość mu już było ciosów, spadających na jego głowę; powodowany naturalnym egoizmem, przyśpieszył kroku, bez względu na szczere przejęcie się losem dawnego swojego pana. Nie jego jest rzeczą wydawać Jakóbkę i jej gacha, sądy mogą same mieć oczy otwarte na wszystko. Dwa razy obejrzał się za siebie w obawie, czy go nie wołają, jak gdyby sam czuł się współwinny. Odetchnął dopiero z ulgą, znalazłszy się w pobliżu pierwszych domów Rognes. Mówił sobie teraz, że Hourdequina zabiła własna jego grzeszna namiętność; przyszła mu też na myśl odwieczna prawda, że, gdyby nie kobiety, mężczyźni byliby daleko szczęśliwsi. Przypomniała mu się znów Franusia, silne wzruszenie zaparło mu oddech nieledwie.
Na widok pierwszych domów wiejskich przypomniał sobie, że poszedł na folwark starać się o pracę. Zaniepokoił się, zaczął szukać myślą, do których drzwi mógłby zapukać, i, nagle, przypomniał sobie, że państwo Karolostwo są od kilku dni w poszukiwaniu ogrodnika. Dlaczegożby nie miał iść zaproponować im swoich usług? Należy przecież trochę do rodziny, może posłuży mu to za rekomendację. Nie namyślając się dłużej, skierował kroki swoje ku ich posiadłości.
Była pierwsza po południu, zastał ich, kończących śniadanie w jadalni, do której wprowadziła go służąca. Elogja rozlewała właśnie kawę i pan Karol, prosząc kuzyna, żeby usiadł, kazał podać mu filiżankę. Jan chętnie przyjął, mimo że nic nie jadł od dnia poprzedniego: miał żołądek zbyt zaciśnięty, kawa spłucze mu go trochę. Znalazłszy się jednak przy stole z tymi burżujami, nie miał odwagi prosić ich o pracę. Odłożył to na później, jak znajdzie dogodną chwilę. Pani Karolowa zaczęła wyrażać mu swoje współczucie, opłakiwać śmierć biednej Franusi, czem rozczuliła