Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/506

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze niż w głębi zamkniętej na klucz szuflady. Ojciec, pozostawiony sam, bez światła, z obawy, aby nie zapruszył ognia, gadał i szlochał przez całą noc w nieustannem bredzeniu.
Nazajutrz doktór Finet znalazł go spokojniejszym, w lepszym stanie, niż się spodziewał. O, te stare szkapy robocze, mają duszę przygwożdżoną do ciała! Obawa gorączki zdawała się usunięta. Zapisał choremu chinę, żelazo, same lekarstwa bogaczy, których drożyzna przeraziła syna i synowę. Doktór na odchodnem zmuszony był stoczyć walkę z matką Frimat, czatującą na niego w sieni.
— Ależ, moja dobra kobieto, powiedziałem wam już, że wasz mąż i ten słup — to jedno i to samo... Nie mogę przecież poruszać kamieni!.. Cóż u djabła! Już tyle razy mówiłem wam, jak się to musi skończyć, a im prędzej, tem lepiej dla niego i dla was.
Zaciął konia i odjechał, a ona siadła na przyźbie, wybuchając płaczem. Tak, zapewnie, kawał czasu już pielęgnuje chorego swojego chłopa, siły jej słabną z wiekiem; drżała, że może jej nie starczyć już ich na uprawianie swojego kawałka ziemi; ale cóż z tego? ból ściskał jej serce na myśl, że mogłaby utracić starego, niedołężnego człowieka, który stał się dla niej jak dziecko prawie, noszone przez nią na ręku, przebierane, pieszczone i psute dogadzaniem mu. Zdrowa ręka, którą się posługiwał, sztywniała już także i teraz musiała sama wkładać mu do ust fajeczkę.
Po upływie ośmiu dni zdziwił się doktór Finet, zastawszy starego Fouana na nogach, porządnie jeszcze zataczającego się, ale usiłującego chodzić o własnej sile, bo, jak sam mówił, żeby nie umrzeć, trzeba tylko nie chcieć umierać. A Kozioł za plecami doktora śmiał się: wyrzucał stale wszystkie recepty, zacząwszy od drugiej zaraz, oświadczając, że najpewniej jest dać chorobie pożreć się samej.
Jednakże w dzień targowy dała się Liza skusić i przywiozła miksturę, przepisaną w wigilję tego dnia,