Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CECHOWY.

Co tam?

GŁOS (z poza sceny.)

Jedna ruska        430
Baterja z ziemi porwana.
A na płomieniach Wulkana
Zjawienie!... I wał konnicy
Której koń we krwi się pluska,
W samo morze z błyskawicy        435
Jak wal żelazny sie wali...

CECHOWY.

Wszelki duch Chrystusa chwali!
Bez harmat my, bez oręża,
Lecz Pan Bóg za nas zwycieża!

(wychodzi z szandarem i z resztą ludu.)
Scena oświecona posępnie błyskawicami, pusta, przez cały ciąg słychać odgłosy dalekiej walki. KOSAKOWSKI wlatuje waląc się z konia — z drugiej strony z poza karczmy wychodzi BOJWIŁ.
KOSAKOWSKI

Zwierzgnął mię rumak przelękły.        440
Popręgi u siodła pękły,
Wyleciałem ztad jak śpiąc,
Obelżony, duchem złaman.
Gdzie ten xiądz? Gdzie ten czart xiadz?
Każę ćwiczyć po ulicach,        445
Będzie bity tak jak Aman.

BOJWIŁ.

Ktoś tutaj przy błyskawicach
W ognistéj ulewy skrach
Stoi jak upiorny strach.
Co to jest? to rotmistrz nasz?        450

KOSAKOWSKI

Obelgami zlał mi skronie,
Piorunami dał mi w twarz.
Przed nim siedział duch mój w łonie
Jako robak w trupie siedzi,
Bo głos ziedza jak dzwon z miedzi        455