Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak o zmarłym zapomnieli;        375
A myśląc jak o wyklętym
Żegnali się i truchleli. —
A ty, na twój koń czerwony
Siadaj... bo drżysz jak niewiasta.
A jeśli dla swéj obrony        380
Nie masz wyrzec nic? — precz z miasta!

SZLACHTA (wyprowadzając Kosakowskiego).

Oczy jego obłąkane,
Milczy i z ust toczy pianę

XIĄDZ MAREK.

Posadźcie go na rumaka,
Dajcie w rękę szablę gołą,        385
I połóżcie ją na czoło
Jak miesiąca w półpromieniach.
Śniła mi się postać taka
W przenajświętszych objawieniach;
Żem ją Duchem Bożym cisnął,        390
I gnał w ciemność krzyża znakiem,
A za nim i za rumakiem
Cztery razy piorun błysnął.
Królowo Świętych! Proroków!
Najświętsza Panno Maryo!        395
Każ niech mi pioruny biją,
Proszę o salwę obłoków
I grzmoty: Salve Regina!

SZLACHTA.

Niebo się łyskać zaczyna,
Koń rycerza na kieł bierze.        400

XIĄDZ MAREK.

Gwałty, morderstwa, grabieże
Precz z Polski!

SZLACHTA.

Grzmot już tu bije. —

XIĄDZ MAREK.

Wszemu duchowi co żyje,
I tym którzy przyjdą nowi.