Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JOZAFAT.

Czytujesz w talmudu xiędze
A nie wiesz gdzie córka chodzi?

KOSAKOWSKI otwierając drzwi do szynkarni.

Héj! Albeńska moja młodzi
Proszę tu do mnie z szynkarni.        1140

Wchodzi BOJWIŁ i Litwinów kilkunastu w kurtach szarych, w czapkach przeszytych drutami.

Panowie, kto wami dowodzi?

BOJWIŁ.

Ty, jak zawsze djabel Klemens,
Infernem nec Deum timens;
Na róg przysięgliśmy sarni
I na buty Radziwiła.        1145

KOSAKOWSKI.

Otoż wybieram Bojwiła
Namiestnikiem go stanowię;
Jeżeli się tylko dowie
Że mię na koniu widziano
Z tą srebrną szablą nad głową,        1150
I w ręku z tą chustą runianą:
Niech mi da rycerskie słowo
Zgiąwszy przed Bogiem kolano,
Że mój karaban zaprzęże,
Mój trzos weźmie i manatki        1155
I wyjedzie za rogatki
Nie dbając na warty xięże...
A choćby sto gromów trzasło
I świat drżał, niech nie uważa,
A na takie moje hasło        1160
Powiesi tu Arendarza...

(do Rabina.)

Dobry jesteś i uczynny
Więc niechaj ci twarz nie bladnie;
Bo jeżeliś ty niewinny
To ci włos z głowy nie spadnie.        1165