Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszak ty mi wróciłeś życie?
Smętnemu wróciłeś świat?        385
A ja miałbym... Nie, mój Xiąże –
Téj nocy, jak była zmowa,
I brzegu ci łódź przywiążę:
Uchodź – a moja tu głowa
Odpowie.

DON FERNAND.

Bracie mój miły,        390
Byłżebym ja sprawiedliwy?
Dałżebym ja dowód siły
I serca? wolności chciwy
Z hańbą mego przyjaciela: –
Hańbą się jego bogacąc,        395
Honor biorąc, serce tracąc?
Wolność, ten brylant wesela,
Jażbym jego łzami płacił?
Zostawiał tu męczennikiem?
Jeżeliś miary nie stracił        400
Która czyny ludzkie mierzy:
To bądź mi sam poradnikiem,
I mów czy mi to należy
Uczynić?

MULEJ.

Ach nie wiem Panie        405
Co ei sam na to poradzę...
Powiem nie, to serce pęknie,
Powiem tak, to ciebie zdradzę
Jak przyjaciel, co sam zmięknie,
I w trwodze źle radzi może.

DON FERNAND.

Więc ja tu słowo położę        410
Niewzruszone, głaz ogromny.
Wiedz że mię tu sądy Boże
Skazały, bym wybrał miarę
Litości, i tu za wiarę
Skonał jak Xiąże niezłomny.