Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MULEJ.

O! Bogu dzięki.

FENIXANA.

Ten portret z ojca mojego mam ręki.        440
A przysłał mi go...

MULEJ.

Kto?

FENIXANA.

Fezki królewic.

MULEJ.

W jakim zamiarze?

FENIXANA.

Fezki królewic.

FENIXANA.

Bo mój ojciec stary
Który się nie zna nic na sercu dziewic...

MULEJ.

Co?

FENIXANA.

Pretenduje, oraz ma zamiary
Te dwa królestwa Fezu i Tangleru...        445

MULEJ.

Dość! Ta wymówka jest podobna zeru...
Taką wymówkę dajesz? o! nie dzięki!
Nie dzięki tobie... Czy masz lepszą inną ?

FENIXANA.

Ale ten portret ja mam z ojca ręki,
I sądzę, żem jest zupełnie niewinną.        450

MULEJ.

Winnaś! – bo trzeba było... trzeba było...
Choćby ci ojciec zagrażał mogiłą
Portret odrzucić...

FENIXANA.

Jakąż dać przyczynę?

MULEJ.

Nie wiem... co skłamać.