Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy wiész co będzie w jarze Janczarychy,
Gdzie teraz gołąb, lub jelonek cichy,       30
Ze łzą przeczystą w szafirowém oku,
Gdzieś w xiężycowym się przegląda stoku.
Czy wiész że wszystkie te się sprawdzą śnicia
W jednéj godzinie rycerskiego życia?
Że zemścisz syna, ojca, matkę, brata,       35
W téj błyskawicy co na szabli lata.
Niech tylko serce rycerza, o Chryste!
Jako lilija będzie we krwi czyste,
Niech tylko wprzódy nie splami zgryzota
Duszy, co jako ptak się w sidłach miota;       40
Niechaj się tylko każdy dumnie waży
Złotym aniołem, w ojczyźnie na straży:
To, chyba w końcu na takich Aniołów,
Wróg będzie piorun miał w ręku — nie ołów.


III.

Jeśli pod tobą wolny koń stepowy,       45
Omijaj zamek ten i te parowy;
Niech cię nie wabi ten na zamku czole
Napis, co błyska od słońca na pole:
Bo to jest kłamstwo marmurów ohydne,
Złotem pisane i zdaleka widne.       50
Uciekaj stepem przez burzanu fale,
Nie wierz napisom, nie zazieraj w sale,
Bo tam owionie i męstwo ci zetrze
Gorsze niż w grobach — zdradziectwa powietrze!
Gorsze niż dżuma co zabija ciało!       55
Gorsze! — Choć pałac ten wygląda biało,
Choć za nim widać lipy starożytne,
Białe kościołki, jeziora błękitne;
Chociaż łabędzie śpią na tych jeziorach;
Choć róże stoją w jutrzenki kolorach;       60
Chociaż słowiki mieszkają w topolach,
A daléj błekit i kłosy na polach:
Nie wierz zdradzieckiéj natury obłudzie,
Ten zamek pełny — w tym zamku są ludzie!