Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniej nie zastraszony, podzieliwszy na trzy części swoich, waleczny dawał odpór. Po długiej a równie żwawej z obu stron bitwie, ubiegli na żołdzie zostający u Rzymian Niemcy wzgórek, który się nad obozem Gallów unosił; z niego gdy na nich natarli, zwycięztwo długo niepewne przy Rzymianach zostało.
Wercyngentoryks z resztą niedobitków schronił się w Alezyi miejscu wielce obronnem, a według powszechnej wieści niedobytem. Nie odwiodło to Cezara od chęci dobycia go; natychmiast wojsko swoje pod miastem rozłożył i już w ścisłem przez czas niejaki trzymał oblężeniu, gdy razem przyszło na odsiecz wojsko od trzechkroć-stotysięcy piechoty, a siedmdziesiąt tysięcy jezdnych. Był tu wybór z całej Gallii zebranego żołnierza i ostatnie zwyciężonych wysilenie przeciw trwałej dotąd a nieznośnej owym bitnym a swobodnym narodom Cezara przemocy. Oblegający więc oblężonym w własnym obozie został. I w tym jednak razie dziwną przytomnością, pospiechem i męztwem oczywistego prawie niebezpieczeństwa uszedł; ukrywszy albowiem przed oblężeńcami przybycie odsieczy raptownem najściem tak zmieszał nowo przybyłe Gallów wojska, iż nie dając im czasu do rozparcia się i szyku, ledwo podobne do wiary nad niemi otrzymał zwycięztwo. Dopiero wtenczas dowiedziawszy się oblężeńcy, iż je ratować miano, gdy zoczyli w obozie Cezara rozpostarte na widok przyjaciół swoich kosztowne narzędzia, zbroje i inne w wielkiem mnóztwie szacowne łupy; słyszeć się naówczas dały po murach płacze niewiast, krzyki mężczyzn, i straciwszy ostatnią nadzieję ratunku, po długim a upornym odporze poddali się Cezarowi. Był na ich czele sam Wercyngentoryks i złożył broń pod nogi zwycięzcy. Wzięty zatem był pod straż i zachowany do przyszłego tryumfu który miał Cezar po zwycięztwach swoich w Rzymie odprawić.
Coraz bardziej zwalniały się i słabły powzięte między Cezarem a Pompejuszem przyjaźni związki. Wzajemna wyniosłość nie cierpiała równości, a im więcej sławy nabywał Cezar, tem bardziej upadała Pompejusza wziętość. Krassus, który zdawał się być pośrednikiem między coraz wzrastającą obudwu przemocą, na wojnie z Partami zginął. Nic więcej przeto nie zostawało Cezarowi do dojścia zamysłów, dawno powziętych, nad zgubę równego sobie. Wzajemnie Pompejusz coraz się bardziej obawiać począł, iżby przemożonym nie został. Zdawał się gardzić młodszym, ale ten zwierzchni pozór nie omamiał, tak jak on rozumiał; i ci, którzy mu najprzychylniejszemi byli, obawiali się nie bez przyczyny, iżby w walce, która się coraz zbliżała, pokonanym nie został. Żeby więc uprzedził przeciwnika, jął się sposobów mniej przystojnych: gwałtem niekiedy strasząc, niekiedy oczywistem przekupstwem ujmując obywatelów,