Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/676

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale bez duszy... Czyliż przyrodzenie,
Nim stworzy, długo o stworzeniu marzy,
Długo próbuje, naprzód tworząc karcze,
A potem ludzi, jak Kirkor?

Smutne to jest i bardzo smutne to malin pełnego dzbanka rozbicie, w tragedję Juliusza rozwinięte. Lud omackiem w lesie zabity — Tradycja odklęta w pustelnictwo — mąż jedyny, przy którym wszystkie męże, przez poetów naszych kreślone, blednieją, przy którym mąż z Nieboskiej Komedji jest niepewnym siebie deklamatorem, albo wielkim tylko na poczętą postać zarysem — mąż osobny, Kirkor, fatalnością tragedji na zgubę wiedzion. Parafjańszczyzna jedna dalej i coraz dalej rozlicznemi larwami swemi pnąca się, a w ostatnim sług poczcie karjerzystów już (jakich uosobieniem jest von Kostryn) chwytająca się... czasu coraz mniej — pokradziony intrygami — pogwałcony pioruny, te elementów, sobie zostawionych, wyraziciele, już bliskie. Tacyt mógłby czytać «Balladynę» i może łzę-by w oku poczuł, a czytało ją kilkanaście tysięcy rodaków czytających — — — czytających? —
Osoby fantastyczne, Goplana, Chochlik, Skierka, przeznaczone są do odmieniania dekoracyj tego teatrum przenośnego — są one tłem. A ktoś mi powie przecież: «Skądże się bierze znowu, iż tło natchnąć może takiego Grabca, syna pijanego zakrystjana, i w dnie tabula rasa[1] społeczności, trafem na najwyższą wynieść godność?»
— Ah! kochany M... Jest to tajemnica stanu. Gdzie indywidualności zaprzestaną dziejowej pełnić służby, tło zaczyna być wszystkiem i nazwiska nawet różne, arcypoważne nosi — czasem nazywają je: la forçe des choses... raison d’Elat... fusion... confusion etc.[2]. A w społeczeństwie, tak ochwianem w posadach swoich, skąd pochodzi nareszcie, ze nimfeiczna postać ukocha właśnieże rubasznego Grabca?... To może znów z powodu, że nimfeiczna, że, jak powiada tragik, galaretowa. Może wyanieliła się ona technicznemi środkami pielęgnowania i toalet, może, że tak powiem, technologicznie ciało swoje ubóstwiwszy, trzeba jej zato potem kości twardych, jak bezszkieletowemu polipowi, i gotowa jest rzucić przejrzyste ręce swoje na kark rubasznego zakrystjanowicza, na pierś podpiłego Grabca — nie wiem! To wiem tylko napewno, że Filon, pasterz, po zabiciu ludowej Aliny cały liryzm swój do Greków liryki odnieść musi; nie ma on już od kogo się wywiedzieć, co z rodzimej poezji w gajach i polach szumi. Straszny to jest człowiek, który płakać po pęknięciu drogiego sobie serca na swój sposób nie potrafiłby. Z fletem wierzbowym w ręku jednym, a z mitologicznym słownikiem łacińskim w drugiem ręku zdaje się przechadzać po Zofjówki[3] parku, a to cmentarz! Przed sadem kryminalnym postaw tego płaczka, aby świadczył, to właśnie, że on pierwszy zdradzi, bo precyzję sumienną lirycznemi zagmatwa frazesami — i rozpłacze się. Ze społeczeństwa, tak rozstawionego, z typów, tak postawionych, jakież grupy nareszcie rozdzielić mogą miedzy siebie ogólnego życia tajemnicę?...

KOSTRYN. Dwóch językami walczyło po mieście,
Lud namawiając do boju...
BALLADYNA. Gdzie oni?
KOSTRYN. (wskazując) Pan Burmistrz Kurjer i Pismo.



  1. (łac.) czysta karta, niezapisana, a więc treści — nic.
  2. (franc.) siła rzeczy... racja stanu... zlanie (się)... pomieszanie (fuzja.. konfuzja).
  3. Zofiówka, wspaniały ogród, założony przez Szczęsnego Potockiego na Ukrainie — tu, ogółem możliwie najwspanialszy park.