Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.

— Dzień dobry ci, kochana siostrzyczko — rzekł Cauvignac do Nanony, podając jej rękę.
— Dzień dobry; a więc poznałeś mnie?
— Od pierwszego wejrzenia. To nie dosyć ukryć twarz, trzeba było jeszcze zasłonić to zachwycające znamię i te zęby do pereł podobne. Jeśli chcesz kokietko przebierać się, to przynajmniej kładź całą maskę... o... nie jesteś ostrożną... „et fugit ad satices“...
— Dosyć już tego — rozkazującym głosem powiedziała Nanona — pomówimy serjo.
— Właśnie tego chciałem, bo tylko serjo mówiąc, można robić korzystne interesy.
— Powiadasz więc, że wicehrabima de Cambes jest tu?
— Jest.
— I że pan de Canolles wchodzi w tej chwili do oberży?
— Jeszcze nie; dopiero zsiada z konia i oddaje cugle lokajowi. Aha! zdaje się, że już i tu spostrzeżono go, bo oto otwiera się okno z żółtemi firankami i pokazuje się w niem główka wicehrabiny. A! krzyknęła z radości. Pan de Canolles biegnie do oberży. Schowaj się siostrzyczko, bo inaczej wszystko będzie stracone!
Nanona cofnęła się w głąb karety, ściskając konwulsyjnie rękę Cauvignaca, spoglądającego na nią z rodzicielskiem politowaniem.
— A ja jechałam do niego, do Paryża — zawołała — poświęciłam wszystko, by go widzieć tylko!
— Ha spełniłaś ofiarę kochana siostrzyczko, i to dla niewdzięcznika. Prawdę powiedziawszy, lepiej mogłabyś rozporządzać dobrodziejstwami.
— Co oni będą mówić z sobą, teraz, gdy już są razem?
— Kochana Nanono, w kłopotliwem stawiasz mnie po-