Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

D’Artagnan powstał z krzesła, ujął kapelusz, jak gdyby istotnie chciał być posłuszny jej słowom, — ale, zamiast otworzyć drzwi, wiodące na schody, otworzył nagle drzwi wielkiej szafy i ukrył się między suknie i peniuary milady.
— Co pan robisz? — zawołała Ketty.
D’Artagnan, który już poprzednio przygotował sobie klucz, zamknął się w szafie, nie dając wcale odpowiedzi.
I w tejże chwili usłyszał, jak drzwi, łączące oba pokoje, zostały gwałtownie otwarte.
— Cóż, to znaczy? — wołała milady szorstkim głosem. — Spisz, czy też nie słyszysz, że dzwonię?!
— Jestem, proszę pani — wołała Ketty, podbiegając na spotkanie swej pani, — jestem! — poczem obie weszły do sypialni milady.
Ponieważ jednak łączące drzwi pozostały otwarte, d’Artagnan mógł słyszeć, jak milady przez chwilę jeszcze łajała pokojówkę, poczem uspokoiła się, i podczas gdy Ketty rozbierała swą panią, rozmowa zeszła na niego właśnie.
— Nasz Gaskończyk nie pokazał się dziś wieczorem — mówiła milady.
— Jakto? — pytała Ketty, — czyżby uciekał przed własnem szczęściem?
— Och, nie! Prawdopodobnie zatrzymał go pan de Tréville albo pan des Essarts. Poznałam go już dobrze, moja Ketty, i trzymam go mocno...
— I cóż pani z nim zrobi?
— Co zrobię?... Bądź spokojna, Ketty; jest między tym młodzieńcem a mną pewien porachunek, którego on nie domyśla się nawet... Niewiele brakowało, a byłby mię pozbawił zaufania Jego Eminencyi... Och! pomszczę się strasznie!
— Sądziłam, że pani go kocha...
— Kochać go? Nie! Ja go nienawidzę!... tego głupca, który miał w swem ręku życie lorda Wintera i nie zabił go, pozbawiając mię przez to trzystu tysięcy liwrów renty!...
— To prawda — odrzekła Ketty. — Syn pani jest jedynym spadkobiercą swego stryja, i aż do jego pełno-