Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ludwików renty. Tę kieskę możesz pan zachować dla służby.
D’Artagnan schował worek do kieszeni.
— A teraz, mój młody przyjacielu — rzekł lord Winter, — mam bowiem nadzieję, że pozwolisz mi się tak nazywać, przedstawię cię dziś wieczorem, o ile sobie tego życzysz, mojej siostrze, lady Clarik. Pragnąłbym, aby i ona wzięła cię pod swoje opiekuńcze skrzydła, że zaś posiada pewne wpływy na dworze, więc jakieś słowo, wypowiedziane przez nią w przyszłości w twoim interesie, może nie być bezużyteczne.
D’Artagnan zarumienił się na samą myśl o pięknej damie i skinął uprzejmie głową na znak zgody.
W chwili, gdy rozmawiali, zbliżył się do d’Artagnana Atos.
— Co zamierzasz uczynić z tą kieską? — zapytał szeptem.
— Chciałem ją oddać tobie, drogi Atosie.
— Mnie? a to na co?
— Do licha! ty go zabiłeś, więc łup ten słusznie do ciebie należy.
— Ja? spadkobiercą wroga? — zawołał Atos. — Za kogoż to mnie uważasz?
— Istnieje podobny zwyczaj na wojnie — odpowiedział d’Artagnan, — czemuż nie miałby obowiązywać w pojedynku?
— Nawet na polu bitwy nie uczyniłem nigdy nic podobnego — oświadczył Atos.
Portos wzruszył ramionami, Aramis zaś miną przytakiwał Atosowi.
— A więc — rzekł d’Artagnan — oddajmy te pieniądze służącym, jak to radził lord Winter.
— Dobrze — przytwierdził Atos, — i to nie naszym, lecz służącym Anglików.
To mówiąc, Atos wziął kieskę i rzucił ją do rąk woźnicy.
— Weź to dla siebie i dla swoich towarzyszów.
Ta wspaniałomyślność człowieka, pozbawionego zupełnie jakichkolwiek zasobów pieniężnych, zadziwiła nawet Portosa. Wszystkim też podobał się ten gest pański, roz-