Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I tak mi odpowiadasz? Niestety! rozumiem, co to znaczy...
— Pomyśl pani, jaką obelgę mi wyrządziłaś; ta obelga utkwiła mi tutaj — rzekł, kładąc rękę na sercu i przyciskając je silnie.
— Naprawię ją! zobaczysz, mój drogi Portosie!
— Zresztą czegóż żądałem od ciebie? — mówił dalej Portos, wzruszając dobrodusznie ramionami. — Pożyczki, nic innego. Ostatecznie czyż jestem człowiekiem, pozbawionym rozumu? Wiem, pani Coquenard, że nie jesteś bogatą, a mąż twój musi wysysać krew ze swych biednych klientów, aby zarobić kilka marnych talarów. Rozumie się, gdybyś była hrabiną, margrabiną lub księżną, sprawa przedstawiałaby się inaczej, i nie przebaczyłbym ci nigdy...
Pani prokuratorowa uczuła się obrażoną.
— O, dowiedz się, panie Portosie, że moja kasa, aczkolwiek to tylko kasa prokuratorowej, jest może lepiej napełniona, aniżeli kasy niejednej z twoich arystokratycznych bankrutek!
— Wyrządzasz mi pani tem powiedzeniem podwójną obelgę — rzekł Portos, wypuszczając jej ramię. — Skoro bowiem jesteś bogatą, odmowa twoja nie da się niczem usprawiedliwić.
— Kiedy jednak mówię, że jestem bogata — dodała pani prokuratorowa, spostrzegłszy, że zapędziła się zadaleko, — nie należy brać tych słów dosłownie... Nie jestem właściwie bogata, lecz pędzę żywot dostatni.
— Posłuchaj mię, pani — rzekł Portos. — Nie mówmy o tem więcej, bardzo cię o to proszę. Nie poznałaś mojego serca, a teraz wszelkie uczucie między nami wygasło.
— Jesteś niewdzięczny!
— Ach! możesz zobie uskarżać się, ile chcesz! — odciął się Portos.
— Zabierajże się razem ze swoją piękną księżną! Nie zatrzymuję cię więcej...
— No, nie można chyba powiedzieć, jak sądzę, aby księżna była brzydka.
— Słuchaj pan, panie Portosie! Zapytuję cię po raz ostatni: czy kochasz mię jeszcze?