Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oskarżycielem jest pan de la Trémouille, jest sam książę. Cóż pan odpowiesz na to?
— Mogę odpowiedzieć, Najjaśniejszy Panie, że książę jest nazbyt zainteresowany w tej sprawie, aby mógł być zupełnie bezstronnym świadkiem. Lecz nie chcę tego twierdzić i, znając księcia, jako prawego szlachcica, gotów jestem zgodzić się na to, co powie, lecz pod jednym warunkiem, Najjaśniejszy Panie.
— A mianowicie?
— Że Najjaśniejszy Pan wezwie go do siebie, wypyta, ale sam, w cztery oczy, bez świadków, i że będę miał zaszczyt być przyjętym na posłuchaniu niezwłocznie po przyjęciu księcia.
— Niech i tak będzie — burknął król; — ale zgodzisz się pan na to, co oświadczy pan de la Trémouille?
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie.
— Zdajesz się na jego sąd?
— Niewątpliwie.
— I dasz zadośćuczynienie, jakiegoby zażądał?
— W całej pełni.
— La Chesnaye! — wołał król, — La Chesnaye!
Zaufany pokojowiec Ludwika XIII, który zawsze wyczekiwał przy drzwiach, wszedł do pokoju.
— La Chesnaye — oświadczył król, — trzeba natychmiast posłać po pana de la Trémouille. Chcę mówić z nim dziś wieczorem.
— Wasza Królewska Mość zaręcza mi, że nie zobaczy się z nikim w przerwie między bytnością pana de la Trémouille a moją?
— Z nikim, ręczę słowem.
— Do jutra zatem, Najjaśniejszy Panie.
— Do jutra, panie de Tréville.
— O której godzinie rozkazuje mi przybyć Wasza Królewska Mość?
— O której pan chcesz.
— Przybywając zbyt wcześnie rano, obawiałbym się zbudzić Waszą Królewską Mość.
— Mnie zbudzić? Alboż ja śpię kiedy? Nie sypiam, panie; zdrzemnę się niekiedy, i to wszystko. Przyjdź więc