Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ktora teatru, który ofiarował mi cztery tysiące franków rocznie, jeżeli mu dam córkę. Iza ma śliczny głos. Zobowiązywał się wypłacać mi tę pensyę aż do jej debiutu, a debiutować miała nie wprzód; aż potrzebnych zdolności nabierze. Ręczył za nią, chciał łożyć na wszystko nie licząc nauczycieli. Odmówiłam, prawda? Teatr dla takiej jak ona dziewczyny! Nie było jednak za co obrażać się na tego pana, który nas nie zna. Chciałam tylko dać ci próbkę wrażenia, jakie Iza wywiera od pierwszego rzutu oka. Mówiąc między nami, wolałabym jeszcze widzieć ją na scenie, i zarabiającą dwakroć sto tysięcy franków rocznie, niż wydać za jakiego mieszczucha, któryby jej nie rozumiał; wystawiszże sobie tę dziewczynę żoną urzędnika? Ona jest stworzona do błyszczenia, gdziekolwiek, byle wysoko: tylko, nie trzeba żeby o niej wprzód mówiono, dlatego tak czuwam nad nią. To niewinność i śmiało powiedzieć mogę, że nie widziała, ani słyszała nigdy najmniejszej rzeczy, zdolnej zakłócić jej umysł.
„Najprzód, ja nie miałem nigdy najdrobniejszej awanturki, chociaż byłam bardzo piękna; a nawet teraz, gdybym tylko chciała, mogłabym powtórnie iść za mąż, i to bardzo wysoko, ale nie chcę. Oto dlaczego gdy mi powiedziano przed chwilą, że jest u niej młody człowiek... nie wiedziałem że to pan; choćbym wiedziała, byłabym spieszyła jednakowo, boć koniec końców nie znam przecież pana, a młodzi ludzie chwytają w lot co się nadarzy.
„Codziennie mężczyźni ścigają nas na ulicy,