Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie zaszkodzi, — mówił król z dobroczynnością, którą wybornie udawał, — że jego synowiec myśl sobie przywłaszczył i chce z niej zbierać owoce. To źle, iż go nie mogę zrobić papieżem, ale go... no Franciszku, czem że on jeszcze nie był?
— Najjaśniejszy panie odpowiedział Franciszek, zupełnie złudzony słowami brata — za wiele cenisz zasługi twego kuzyna; myśl otrzymał tylko w spadku, a jak ci mówiłem, to ktoś inny myśl tę wyrobił.
— Jego brat kadynał, nieprawdaż!
— Tak, i on nad nią pracował, ale nie on zupełnie...
To może Mayenne?
— To dla niego za wielki zaszczyt.
— Prawda, to myśl nie dla rzeźnika. Ale komuż mam być wdzięczny za ową silną pomoc w pracy księcia de Guise?
— Mnie, Najjaśniejszy panie — odrzekł książę.
— Tobie!... — zawołał Henryk z najwyższem podziwieniem.
Chicot otworzył oko.
Książę ukłonił się.
— Jakto!... — rzekł Henryk — kiedy wszyscy byli przeciwko mnie, kaznodzieje gromiąc moje błędy, poeci wyśmiewając nawyknienia, politycy uchybienia w rządzie; kiedy przyjaciele śmieli się z mojego niedołęstwa, kiedy chudłem bezustannie i włosy mi coraz bardziej siwiały, tobie przyszła myśl zbawienna Franciszku? Tyś czuwał nade mną, tyś myślał o mnie, a ja niewdzięczny!...
Henryk rozczulony aż do łez, rzucił się w objęcia brata.
Chicot otworzył obadwa oczy.
— Ale jaka to myśl!... — mówił Henryk. — Nie mogąc nałożyć podatków, ani zaciągnąć wojsk, nie