Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

króla, niż jego samego. Dlatego panowie, jako wierny sługa ołtarza i tronu, powinienem się połączyć z tymi, którzy pragną zniszczenia złego, a głównie zguby przeniewierczych doradców. Otóż, panowie, łącząc się z wami, to właśnie dla Ligi uczynić zamierzam.
— Aha!... — mruknął Chicot — widać już uszko, ale uszko lisie.
W pośrodku widać było bladą twarz księcia Andegaweńskiego, którego kościste czoło rzucało cień na zapadłe oczy, a usta zdawały się jamą czaszki trupiej.
— Mości książę — odezwał się książę de Guise — dziękując za wyrzeczone słowa, ręczę ci że jesteś otoczony ludźmi przychylnymi nietylko zasadom, jakie wyznałeś, ale i osobie Waszej książęcej mości.
Książę Andegaweński skłonił się i powstając potoczył okiem po zgromadzeniu.
— Jeżeli się nie mylę — mruczał Chicot — to wszystko co widziałem i słyszałem, jest tylko wstępem do jakiejś ważnej czynności.
— Mości książę — rzekł kardynał, który widział spojrzenie Franciszka — jeżli lękasz się czegokolwiek, imiona otaczających cię, są pewną rękojmią.
Oto pan rządca D’Annis, pan d’Entragues młodszy, pan Ribeirac i pan Livarot młodzieńcy szlachetni i waleczni. Oto jeszcze pan de Castillon, baron Lusignan, panowie Cruce i Leclerc, wszyscy przejęci uwielbieniem dla Waszej książęcej mości i pragnący walczyć pod tak wielkim wodzem.
Czekamy z pokorą rozkazów Waszej królewskiej mości.
Książę Andegaweński nie mógł ukryć wzruszenia