Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w dalszą drogę. Wkrótce byli już między górami, bezpieczni od wszelkiéj pogoni. Żakomo zatrzymał się tam, obejrzał położenie miejsca: — Będziemy tu nocować, rzekł; możecie teraz posilić się.
Pospieszono wypełnić ten rozkaz z największą ochotą; każdy bowiem choć prawie umierał z głodu, nie śmiał dotknąć się niczego bez pozwolenia dowodzcy. Pokrajano prowizją na sztuki, bandyci zasiedli w kolo, i wkrótce każdy starał się jak mógł wynagrodzić czas stracony. Wtém Żakomo nagle się podniósł: Maryi tam nie było.
Postąpił spiesznie kilka kroków w stronę z któréj przyszli, po czém się zatrzymał zdumiony. Marja klęcząc u stóp drzewa własnemi rękami kopała grób dla swojego dziecięcia.
Żakomo upuścił kawałek chleba, który trzymał w ręku, patrzał na nię przez chwilę nieśmiejąc słowa przemówić, i