— Nie przybliżaj się, synu wyrodny; nie kalaj mnie swém błotem.
— Ale, dla Boga, posłuchaj że mnie przecie jedną chwilkę.
— Chcesz mnie przyprowadzić do tego, żebym ci złorzeczył.
— Przychodzę z pałacu Medyceuszów.
— Nie chcę wiedzieć, skąd przychodzisz i czém się trudnisz. To ciebie się tycze, nie zaś mnie; miałem niegdyś syna, któremu na imie było Michał-Anioł. On miał być, przynajmniéj tak się spodziewałem, chlubą i podporą mojéj rodziny, radością, pociechą moich dni starych; ale tego syna niewdzięcznego, niemam go wcale, dzięki Bogu; przedałem go mistrzowi Ghirlandajo za ośmnaście florenów.
— W imie mojéj matki wysłuchajcie mnie... patrz klęczę przed wami.
— Wracaj do swoich mularzy; tam twoje miejsce.
— Moje miejsce! rzekł Michał-Anioł, powstając z dumą; moje miejsce jest w pokojach księcia, mój ojcze; moje miejsce jest pomiędzy pierwszé-
Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/37
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/11/PL_Dumas_-_Micha%C5%82-Anio%C5%82_i_Tycjan_Vecelli.djvu/page37-1024px-PL_Dumas_-_Micha%C5%82-Anio%C5%82_i_Tycjan_Vecelli.djvu.jpg)