Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziecię zaczerwieniło się po uszy i przykąsiło wargi. Uwaga była słuszną. Czekał odejścia mieszczanina, i za jedném uderzeniem dłóta wybił dwa zęby swojemu faunowi. Dla zupełnego złudzenia zamierzył jeszcze wydrążyć dziąsła, lecz ponieważ nie miał narzędzi potrzebnych do kruszenia marmuru, odłożył resztę roboty do jutra.
Skoro tylko ogród otworzono, Michał-Anioł był na swojém stanowisku; lecz faun zniknął. Na miejscu, gdzie zostawił marmur, znalazł wczorajszego mieszczanina.
„Gdzie moja głowa? zapytał młody rzeźbiarz Z gniewem.
— Zabrano ją z mego rozkazu, odpowiedział nieznajomy ze zwykłą sobie flegmą.
— A kim pan jesteś, że rozkazujesz w ogrodzie Wawrzyńca Wspaniałego?
— Idź za mną, a dowiesz się.
— Pójdę za panem, dla odebrania gwałtem swego fauna.
— Może będziesz chciał zostawić go tam, gdzie się teraz znajduje.
— Zobaczymy.