Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Michał-Anioł i Tycjan Vecelli.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

także stwarzać; a gdy, Pani, twa piękność niebieska, to arcy-dzieło Boga, w proch się obróci, będzie jeszcze długo żyć na mojém płótnie.,,
Na te słowa, wymówione głosem mocnym i drżącym, oczy Tycjana zagorzały blaskiem szczytnym; policzki się zarumieniły, czoło się promieniło. Człowiek zniknął, ustępując przed artystą w całéj świetności jego genjuszu, w całém uniesieniu jego duszy, w świętym i strasznym majestacie boskiego jego kapłaństwa.
„Dobrze mi mówiono niedowierzać Tycjanowi, zaczęła prędko mówić księżna, wypełniając co do słowa rozkazy malarza; wierzę, że messir Arjosto nie jest największym pochlebcą na dworze.
— Ha, jeżeli Księżna pani nie wierzy mnie, niechże zawierzy temu zwierciadłu; jemu wcale nie chodzi oto, jak mnie, ażeby oszukać panią.,,
I Tycjan posunął ku niej wspaniałą Ledę z marmuru, wspartą na podnóżu ruchomem i z nader pięknem zwierciadłem weneckiém w ręku.
W miarę tego jak księżna odkrywała stopniowo całe swe ciało, które jej przychyliło koronę Ferrary, Tycjan sądził, że ją poznał, wspomnie-