dróżny — jeżeli panu mojem przybyciem sprawiam różnicę, jak zaczynam przypuszczać...
— O, bynajmniej — przerwał baron grzecznie, nie sprawisz mi pan kłopotu, uprzedzam tylko, że będzie panu niewygodnie.
— Niech mi pan wierzy, że w każdym razie będę panu wdzięcznym.
— Nie łudzę się nawet co do tego — rzekł baron, znowu podnosząc świecznik, ażeby rozszerzyć krąg światła z tej strony, gdzie Józef Balsamo, z pomocą La Brie wtaczał powóz. I podnosząc głos w miarę, jak gość się oddalał: Nie łudzę się — rzekł Taverney zbyt smutnem jest miejscem pobytu a nadewszystko ubogiem.
Podróżny zanadto był zajęty, ażeby odpowiedzieć. Korzystając z pozwolenia barona de Taverney, wybierał w wozowni miejsce, najmniej zrujnowane, ażeby postawić w niem powóz. Skoro umieścił go pod dachem, wsunął luidora w rękę La Brie i powrócił do barona.
La Brie schował pieniądz do kieszeni, przekonany, że jest to moneta warta ze dwadzieścia trzygroszniaków, lecz i za to dziękował niebu, gdyż taka gratka oddawna mu się nie zdarzyła.
— Boże uchowaj, ażebym myślał o tym zamku tak źle, jak pan sam o nim mówi — odpowiedział baronowi z ukłonem Balsamo; gospodarz zaś na dowód, że nie przesadzał, poprowadził gościa przez szeroką i wilgotną sień, kiwając głową i mrucząc.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/79
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6e/PL_Dumas_-_J%C3%B3zef_Balsamo.djvu/page79-1024px-PL_Dumas_-_J%C3%B3zef_Balsamo.djvu.jpg)