Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVII
TALAR GILBERTA

Po półgodzinnym zapamiętałym biegu Gilbert wydał okrzyk radości, bo na ćwierć mili przed sobą dostrzegł karetę barona, wjeżdżającą stępa pod górę. Uczuł się dumnym, bo pomyślał, że temi środkami, jakie miał do rozporządzenia: młodością, siłą i rozumem, dorównać mógł bogactwu i potędze arystokracji. Słusznie mógłby teraz pan de Taverney nazwać Gilberta filozofem, gdyby go zobaczył na gościńcu, jak z kijem w ręce, ze szczupłym węzełkiem, zawieszonym na guziku, sadził wielkiemi krokami, skakał przez krzaki, dla skrócenia drogi, i zatrzymywał się pod górą, jak gdyby chciał powiedzieć koniom:
— Biegniecie tak wolno, że muszę na was czekać!
Rzeczywiście był filozofem, jeżeli filozof ją nazywa się pogarda dla wszystkiego, co ułatwia i uprzyjemnia życie.
Wprawdzie nie był on przyzwyczajony do miękkiego życia, lecz iluż to ludzi staje się przez miłość zniewieściałymi!