Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/684

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lub czekać. Marmagne nie był tak dalece odważnym ażeby śmiało oczekiwał nieprzyjaciela, nie był też tak nikczemnym, ażeby miał uciekać. Obrał więc pośrednią drogę, to jest chciał się ukryć za drzwiami pobliskiego domu; nieszczęściom nie mógł drzwi zatrzasnąć za sobą, albowiem przytwierdzone były do ściany łańcuszkiem, i Aubry ścigający go w odaleniu, stanął właśnie gdy wstępował na schody.
— A Marmagne! przeklęty wicehrabio! nikczemny podchwytywaczu tajemnic, to więc ty jesteś! Mam cię nakoniec w swojem ręku. Broń się podły...
— Panie — odpowiedział Marmagne usiłując przybrać ten wyniosły właściwy wielkiemu panu, czy myślisz, że wicehrabia Marmagne uczyni zaszesyt uczniowi Jakobowi Aubry i zmierzy się z nim orężem?
— Jeżeli wicehrabia Marmagne nie uczyni tego zaszczytu Jakóbowi Aubry, to uczeń Jakób Aubry będzie miał zaszczyt przeszyć na wylot ciało wicehrabiego Marmagne.
Ażeby nie pozostawić żadnej wątpliwości temu, do którego się odnosiła ta groźba, Jakób Aubry wymierzył ostrze szpady przeciw piersi wicehrabiego i dotknął go zlekka końcem żelaza.