Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/570

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go mnicha; lecz szczęściem, iż wbrew zwyczajowi ludzi marzących, Rupertą odzyskała siłę młodzieńczą w nogach, i tak szybko zmykała, że widmo, które zdawało się nie stąpać lecz suwać po ziemi, nie dościgło jej, aż właśnie gdy, przestąpiwszy próg drzwi swoich, zamknęła mu one przed nosem. Ruperta ciągle we śnie słyszała jak się uskarżało i pukało do drzwi.
Lecz ona jak łatwo domyśleć się, nie kwapiła się drzwi otworzyć; zapaliła lampę, biegła po schodach mijając po trzy stopnie odrazu, weszła do swojego pokoju, położyła się w łóżko i lampę zagasiła.
Lecz właśnie w chwili gdy ją gasiła, spostrzegła głowę ducha w oknie; wspiął się po ścianie jak aszczurka i usiłował dostać się oknem.
Rupertą słyszała drapanie pazurów po szybach.
Łatwo pojąć, że sen podobny mógł obudzić każdego.
Rupertą też przebudziła się z najeżonemi włosami, zlana zimnym potem. Roztworzyła oczy i z obłąkaniem zwróciła je na okno.
Wtedy wrzasnęła okropnie, gdyż ujrzała głowę Marsa, z której nosa, oczu i uszu buchały płomienie.
Sądziła z początku, że jeszcze śpi i że to dal-