Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/488

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miłego, pięknego, tkliwego i niewinnego, pozostały w głębi serca jak w mniejscu świętem.
Co zaś do niej, obojętna i poważna z moimi towarzyszami, okazywała się dla mnie pobłażającą i dobrą. Często siadywała w warsztacie obok swojego ojca, a lubo pochylony nad robotą, czułem jednak, że jej wzrok zwrócony był na mnie.
Byłem dumny i szczęśliwy z tego, nie mogąc sobie wytłomaczyć przyczyny.
Jeżeli który z robotników chcąc mi się przypochlebić powiedział, iż córka pryncypała jest we mnie zakochaną, odpowiadałem mu z taką opryskliwością i tak groźnie, że więcej tego nie powtórzył.
Przypadek, który się przytrafił Stefanie, najlepiej mnie przekonał, jak dalece jej obraz był głęboko wyryty w sercu mojem.
Pewnego dnia gdy była w warsztacie, jeden z robotników pijany, przechodząc obok niej z dłutem w ręku, zadrasnął jej mały palec i drugi obok niego.
Stefana krzyknęła z bólu, lecz jakby zagniewana na siebie i niechcąc dać nam poznać, że się przelękła, uśmiechnęła się, podnosząc wszakże zakrwawioną rękę. W pierwszej chwili chciałem zabić pijaka, lecz spojrzawszy na nią, pośpieszyłem ku niej.