Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słucham. Przestrogę zawsze dobrze przyjmuję, skoro tylko pochodzi od przyjaciela.
— Lecz ta, którą, mam ci udzielić, tobie tylko samemu udzieloną być może.
— Ten młodzieniec, to drugi ja; mów więc, Franciszku.
— Byłbym to już uczynił, gdybym sądził, że powinienem — powiedział przyjaciel Benvenuta.
— Wybacz, mistrzu — rzekł Askanio oddalając się.
— Idź więc tam, gdzie mieliśmy udać się obaj — powiedział Benvenuto do Askania — wiesz, że co ty widziałeś, to tak jak gdybym i ja widział. Obejrzyj wszystko po szczególe; przekonaj się, czy pracownia będzie miała dobre światło, czy dziedziniec będzie dogodny do odlewania i czy można będzie oddzielić nasze laboratoryum od reszty uczniów. Nie zapomnij także o grze w piłkę.
I Benvenuto wziąwszy pod rękę przybysza, wrócił z nim do pracowni, zostawiając młodzieńca nieruchomego na środku ulicy Świętego Marcina.
W istocie, zlecenie dane mu przez jego mistrza, zmieszało Askania.
Już i tak w niemałym był kłopocie, gdy