Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gilbert uczynił ruch, którego królowa zrozumiała znaczenie.
— Jakim sposobem — rzekła, nalegając — narazi się na moje niezadowolenie, jeżeli będzie mówił co mu sumienie dyktuje?
— Łatwo to zrozumieć, Najjaśniejsza Pani — rzekł król — ty masz swoję politykę, a ona nie zawsze jest naszą... tym sposobem...
— Tym sposobem pan Gilbert, mówisz mi to otwarcie, Najjaśniejszy Panie, bardzo się różni ze mną w polityce.
— I tak być musi, Najjaśniejsza Pani — odparł Gilbert poważnie — Wasza Królewska Mość, zna moje pojęcia. Ale Wasza Królewska Mość może być pewna, że prawdę wypowiem z równą niezależnością przed nią, jak i przed królem samym.
— A to już coś znaczy! — rzekła Marja Antonina.
— Niezawsze to dobrze mówić prawdę — spiesznie wyrzekł Ludwik XVI.
— A jeżeli użyteczna? — napomknął Gilbert.
— Lub przynajmniej w dobrych zamiarach — dodała królowa.
— O tem nie będziemy wątpili — przerwał król. — Ale dobrzebyś Wasza Królewska Mość uczyniła — dodał — gdybyś pozwoliła doktorowi na całą swobodę słowa, której ja tak potrzebuję.
— Najjaśniejszy Panie — odparł Gilbert — skoro Jej Królewska Mość sama wyzywa prawdę, i ponieważ wiem, że umysł Jej Królewskiej Mości jest zbyt wzniosły i silny, aby się jej obawiać miała, przeto wolę mówić wobec obojga Najjaśniejszych Państwa.
— Ja proszę o to, Najjaśniejszy Panie — nalegała królowa.
— Mam wiarę w mądrość Waszej Królewskiej Mości — odezwał się Gilbert, schylając się przed królową. — Chodzi tu o szczęście i chwałę majestatu.
— Słuszna jest wasza wiara, panie Gilbercie — rzekła królowa. — Proszę zacząć.
— O cóż chodzi? — zapytała królowa, gdy ta narada improwizowana była już niejako zagajoną.
Gilbert spojrzał raz jeszcze na króla, jakby żądając jego upoważnienia do użycia całej swobody słowa.