Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i szklanka kawy, a potem dalej do kraju muzyki, gdzie wszystko jest słodkie, delikatne i harmonijne i gdzie niema czerwonowłosych klientów, aby nas trapili swemi błazeństwami.
Mój przyjaciel był entuzyastycznym miłośnikiem muzyki, będąc sam nietylko bardzo zdolnym skrzypkiem, ale i kompozytorem niezwykłej miary. Przez całe popołudnie siedział na fotelu, pogrążony w rozkosznej zadumie, lekko poruszając swymi długimi cienkimi palcami w takt muzyki, podczas gdy łagodnie uśmiechnięta twarz i przymglone rozmarzone oczy nie były podobne do Holmesa, psa gończego, nieubłaganego, przenikliwego i zgrabnego agenta kryminalnego, jakby ktoś przypuszczał. Osobliwy jego charakter składał się z dwóch natur, które naprzemian się objawiały. Krańcowa ścisłość i przebiegłość były reakcyą, jakem często myślał, na usposobienie poetyczne i melancholijne, które czasem w nim przeważało. Wrodzony popęd wyrywał chwilami z ostatecznego odrętwienia, wytężając jego energię; w istocie, jak o tem dobrze wiem, nie był on nigdy tak groźnym, jak po kilku dniach próżnowania, spędzonych w fotelu wśród improwizacyi i nut. Wtedy jakby żądza polowania nagle go opanowywała, a świetna zdolność rozumowania stawała na równi z intuicyą, tak, że ci, którzy nie znali jego