Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jestem panu bardzo wdzięczny, panie profesorze, żeś mię pan tem wszystkiem trochę rozerwał. A dokąd te drzwi prowadzą?
— Do mojej sypialni.
— Byłeś pan tam już od chwili zajścia?
— Nie. Wszedłem tylko do tego pokoju, a potem pobiegłem prosto do pana.
— Miałbym ochotę zajrzeć do pańskiej sypialni. Aj, co za uroczy staroświecki pokój! Pozwolicie panowie na chwilę, że zbadam podłogę. No, ale i tutaj niema nic do zauważenia. A do czego służy ta kotara? Wiesza pan za nią ubrania? To dobrze. Gdyby się ktoś chciał ukryć w tym pokoju, to z pewnością nie gdzieindziej, tylko za tą kotarą, bo łóżko za niskie a szafa za mała. Może się tam kto teraz ukrywa?
Gdy Holmes odchylał portyerę, zauważyłem, że oczekiwał on niespodzianki. Jednakże nie było tam nic więcej prócz kilku ubrań. Holmes odstąpił od portyery i schylił się nagle, wołając:
— Oho, a to co znowu?
Znalazł małą, z brudnej lepkiej masy bryłkę, która miała wewnątrz wydrążenie w kształcie piramidy. Podniósł ją i trzymał na dłoni blisko lampy elektrycznej.
— Jak widzę, pański gość był nietylko w pańskiej pracowni, ale i sypialni.
— Czegóż on tu mógł szukać?
— No, tego to już nie trudno odgadnąć. Pan powróciłeś zupełnie niespodzianie i on zauważył to dopiero wówczas, gdy pan chwycił klamkę