Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 74 –

wiam się, czy nie pożałujesz pan, panie pułkowniku, żeś zaprosił do siebie stworzenie z naturą tak niespokojną, jak moja.
— Przeciwnie, — odrzekł pułkownik przyjaźnie, — mam to sobie za zaszczyt, żem zdołał osobiście przyjrzeć się temu niezwykłemu darowi pańskiemu rozplątywania spraw zawiłych. Przeszedłeś pan wszystkie moje oczekiwania.
— Obawiam się tedy raz jeszcze, czy memi wytłomaczeniami nie utracę tego dobrego mniemania, jakie w oczach jego zdobyłem; położyłem sobie jednak za zasadę nie ukrywać nigdy ani przed Watsonem, ani przed kim bądź innym, jak prostemi nieraz drogami dochodzę do rezultatów oszałamiających. Pierwej atoli, zanim zacznę opowiadać, pragnąłbym pokrzepić siły kieliszkiem wybornej pańskiej starki, pułkowniku! W ostatnich czasach spracowałem się rzetelnie.
— Przypuszczam, że atak pański już się nie powtórzy.
Holms zaśmiał się serdecznie.
— O tem — po tem, a teraz opowiem panom wszystko po kolei. Proszę, przerywajcie mi, ilekroć się nastręcza jakie wątpliwości.
— W naszym fachu ajenta policyjnego niezmiernie ważną jest rzeczą umieć odróżniać fakty prawdziwe od mnóstwa rzeszy pobocznych i błahych. Kto tego nie przestrzega, traci całą energię i uwagę na drobiazgi, miast ją skupić na samej istocie rzeczy. W wypadku niniejszym