Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 71 —

Karafka rozprysła się na kawałki, a pomarańcze potoczyły się po pokoju.
— Ale też z ciebie uważny człowiek, mój Watsonie, — rzekł na to z flegmą, — patrz, jakeś przystroił dywan!
Zmięszałem się i pochyliwszy się, począłem zbierać pomarańcze; zrozumiałem to, że Holms, dla niewiadomych mi powodów, pragnął zwalić na mnie to zdarzenie. Inni też poszli za mym przykładem, doprowadzając wszystko do porządku.
— Ale gdzież to on się podział? — zawołał inspektor.
Holms zniknął.
— Przepraszam panów na chwilę, — rzekł młody Kuningam, — ale zdaje mi się, że głowa pana Holmsa nie bardzo jest w porządku. Chodźmy, ojcze, zobaczyć, co się z nim dzieje! Wyszli szybko z pokoju, pozostawiając mnie, półkownika i inspektora, nie na żarty zdumionych tą przygodą.
— Wiecie panowie, przykro mi, — począł inspektor, — ale, zdaje mi się, muszę podzielić zdanie mister Aleka. Może to skutki choroby, lecz to widoczne, że...
Słowa te przerwało wołanie: „Na pomoc! na pomoc!“ Poznałem głos mego druha i wybiegłem z pokoju do sionki. Krzyk stawał się zduszonym, chrapliwym i pochodził z pokoju Aleka. Wbiegłem do sypialni, ztąd do ubieralni.