Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 23 —

gdym dotknął jego ramienia, drgnął i wysiadł z powozu.
— Wybacz pan, — rzekł do inspektora Gregori’ego, który datrzał na niego zdziwiony, — zamyśliłem się.
Z oczu jego i z wyrazu twarzy, ja, co znałem go tak dobrze, odrazu wyczytałem, że zagadka, która nas dręczyła, została przez niego rozwiązaną; znaczenia jej atoli nie mogłem się domyślić.
— Panie Holms! czy pan chce zaraz udać się na miejsce wypadku?
— Przedtem pragnąłbym zatrzymać się tu trochę i zadać parę pytań, które mnie interesują. Wszak prawda, że Strakera przeniesiono tutaj?
— Tak jest. Leży na górze. Śledztwo naznaczone na jutro.
— On służył u pana kilkanaście lat, nieprawdaż, panie pułkowniku?
— Tak. Był sługą zawsze wzorowym.
— Przypuszczam, że zrobiliście panowie spis rzeczy, które znaleźliście w jego kieszeni.
— Rozumie się. Leżą one tu w sali. Jeżeli pan pragnie, może pan je obejrzeć.
— Z całą przyjemnością.
Weszliśmy wszyscy do sali i zasiedliśmy przy okrągłym stole. Po chwili inspektor podał nam kilka przedmiotów, które wyjął z czworokątnego pudełka metalowego. Były to: pudełko zapałek, dwucalowa łojowa świeczka, sakwa ze