Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w stronę domu. Most był spuszczony. Nie widział nikogo. Spróbował wejść, zamierzając, bezwątpienia usprawiedliwić się w razie spotkania z kimś. Ale nie spotkał nikogo. Wślizgnął się do pierwszego lepszego pokoju i ukrył się za firanką. Stąd zobaczył, że most podniesiono i zrozumiał, że pozostaje mu tylko ucieczka przez fosę. Czekał do kwadransa na dwunastą, kiedy Mr. Douglas, obchodzący dom co nocy, wszedł do pokoju. Zastrzelił go i uciekł, jak stwierdzono. Zdawał sobie sprawę, że jego rower zostanie rozpoznany przez służbę hotelową i będzie dowodem przeciw niemu, pozostawił go zatem i przedostał się w inny jakiś sposób do Londynu, albo do innego pewnego miejsca, gdzie się ukrył w myśl planu. Cóż pan na to, Mr. Holmes?
— W tem oświetleniu, to bardzo ładne i jasne, Mr. Mac. Ale to pańskie zapatrywanie. Według mnie zbrodnię popełniono o pół godziny wcześniej, niż podają; pani Douglas i Mr. Barker są w zmowie i chcą coś ukryć. Pomogli oni ucieczce mordercy — a przynamniej weszli do pokoju, zanim uciekł — i sfabrykowali dowody jego ucieczki przez okno, podczas gdy według wszelkiego prawdopodobieństwa pozwolili mu wymknąć się, spuściwszy most. Takie jest moje wyjaśnienie pierwszej części.
Obaj detektywi potrząsnęli głową.
— Dobrze, Mr. Holmes, ale jeśli to prawda, wpadamy z jednej tajemnicy w drugą — rzekł inspektor z Londynu.
— I to nawet w gorszą — dodał White Mason. — Dama ta nigdy w życiu nie była w Ameryce. Cóż ją może łączyć z mordercą i cóż ją może skłaniać do osłaniania go?