Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po cztery wyszły z morskiej toni,
Ujęły się za ręce,
I jedna czwórka drugą goni —
I coraz więcej, więcej…
Aż zato Mors zadowolony
Coś mruknął im w podzięce.

A gdy już razem uszli z milę
Po morskim brzegu nocą —
Mors z Cieślą siedli sobie chwilę
Podumać i odpocząć.
Ostrygi młode grzecznie wtyle,
Po brzuszki w piasku krocząc.

„Czas chyba“ — rzecze Mors — „pogadać
O tem, co prawda święta:
O butach, burzach, czekoladach,
Kapuście i okrętach,
Oraz skąd skrzydła ptak posiada,
A właśnie nie prosięta?“

Ostrygi na to rzekły chórem:
„Wytchnienia, Morsie miły!
Uważ, że są wśród nas niektóre,
Co stać nie mają siły!“
„Słusznie“ — rzekł Cieśla — „a powtóre
Bardzoście nas zmęczyły.“


68