Strona:PL Carroll - W zwierciadlanym domu.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znowu usłyszała głębsze jeszcze westchnienie i tym razem westchnienie to widocznie spłoszyło Komara, bo gdy obejrzała się, nie dostrzegła już nic na gałązce, a zmęczona długiem siedzeniem pod drzewem, podniosła się i poczęła iść dalej.
Wkrótce dotarła do otwartego pola, które z jednej strony otaczał las, a las ten wyglądał bardziej ponuro, niż tamten, z którego wyszła i odczuła nagle dziwny lęk i zawahała się, czy ma wejść do tego lasu. Jednakże po zastanowieniu, postanowiła pokonać przerażenie.
– Przecież wrócić nie mogę, – pomyślała w duchu, a to była jedyna droga, jaka mogła ją zaprowadzić do Osmego Pola.
– To musi być właśnie ten las, –szepnęła do siebie w zamyśleniu, – w którym przedmioty nie mają absolutnie nazw. Ciekawa jestem, co się stanie z mojem imieniem, z chwilą, gdy tam wejdę? Nie miałabym ochoty utracić imienia, bo wówczas musiałabym znaleźć sobie jakieś inne, a napewno to inne byłoby bardzo brzydkie. Ale zabawne byłoby, gdybym usiłowała znaleźć jakieś stworzenie, które nosiłoby moje stare imię! Wyglądałoby to zupełnie, jak takie ogłoszenie, które ludzie dają, gdy zginie pies: „Na imię mu „Amor”, na obroży napis…” I pomyśleć tylko, że jakieś stworzenie ni

55