Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/831

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

te spędził bezsennie, a gdy zaczęło świtać, zrobił imały pakiecik, do którego włożył zegarek swój z dewizką i zaadresował go do miss Peecher.
Śluza odległa była od jego szkoły o trzy mile, postanowił jednak iść do niej piechotą. Działał zresztą wogóle automatycznie, pod wpływem jakiejś ukrytej myśli, może jeszcze nie całkiem jasnej dla niego samego. Pod wieczór zabłysło mu zdaleka światełko z domostwa Riderhooda, jedynego tu nad rzeką, bo przedmieścia zostały już dawno za nim. Bradley zatrzymał się. Zmęczony był, nogi miał poranione, ale nie czuł tego wcale. Raz jeszcze przesunęła mu się przed oczyma dzika historya jego miłości i poronionej zemsty, Tam za śluzą było miejsce, gdzie napadł na swego rywala, nie zdoławszy mu zadać śmiertelnego ciosu, a dalej oberża, w której przebywał wciąż jeszcze Eugeniusz, otoczony najtkliwszemi staraniami żony i przyjaciół. Tu przed nim widniało światełko, przy którem czuwał jedyny świadek jego zbrodni. W tych granicach zamykało się dziś wszystko, co składało się na jego udręczoną egzystencyę. Przyśpieszył kroku i wszedł do mieszkania Riderhooda, który siedział przy ogniu i palił fajkę. Bradley usiadł, również nie przemówiwszy słowa. Siedzieli tak czas jakiś, wreszcie Bradley rzekł:
— Kto pierwszy zacznie?
— Ja, — odrzekł kwaśno Riderhood — skoro wypalę fajkę,
— Czego chcesz odemnie?