Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/684

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a ilekroć zbudziło go nagłe zakołysanie fal, przecierał oczy i klął samego siebie, nie znajdując pod ręką innego celu dla swych złorzeczeń.
— Hola ho, śluza! — zawołał ktoś za ścianą.
Usłyszawszy to, Riderhood otrząsnął się, jak zwierz dziki i ryknął coś, co miało stanowić odpowiedź, a potem spojrzał w dół rzeki, gdzie dostrzegł małe czółenko, a na niem wioślarza, widocznie biegłego, mimo, że wiosłował niedbale, jakby od niechcenia. Wioślarz przybił pod ściankę, która zamykała śluzę i zatrzymał się, oparłszy wiosło o drzwi, zagradzające mu drogę. Wtedy Riderhood rozpoznał w nim drugiego adwokata, czyli innemi słowy, Eugeniusza Wrayburne. Ciężkie wrota odsunęły się ze zgrzytem, a czółenko wpłynęło do śluzy, podczas gdy Riderhood biegł po kładce na przeciwną stronę, gdzie odsunął i zaciężył całem ciałem na drągu, zapierającym wrota. Woda buchnęła wówczas i zalała całą przestrzeń, a czółenko Eugeniusza podniosło się stopniowo na fali, przesuwając się po niej lekko. W tej chwili chaczył Riderhood leżącego na brzegu marynarza, który wpatrywał się w Eugeniusza, stojącego w pełnem świetle na swem czółnie. Nie zwrócił na to zbytniej uwagi, bo chodziło mu przedewszystkiem o pobranie należnego myta. Eugeniusz rzucił mu pieniądze i poznał go dopiero w tej chwili.
— A to wy, przyjacielu Riderhood, dostaliście więc tę posadę przy śluzach?
— A dostałem, jak pan widzisz, i to bez protekcyi pana i pana Lightwood’a.