Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/575

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żadnego niskiego, ani złego czynu. On dokonał w duszy mej tej samej przemiany, jakiej uległy ręce moje, wpierw szorstkie, opierzchłe, opalone, dziś białe i delikatne. Niech pani jednak zrozumie, że ja nie marzę wcale o tem, aby on mógł być dla mnie czemś innem, jak wspomnieniem... nie marzę o tem, ażeby zostać jego żoną, a i on o tem nie myśli. Rozstałam się z nim na zawsze, a mimo to, kocham go ze wszystkich sił, a myśląc o samotnej mej przeszłości, czuję się z niej dumna i szczęśliwa, że mogę cierpieć dla niego i przez niego, choćby nawet on o tem nie wiedział i nie miał się nigdy dowiedzieć i choćby mu to było obojętne.
Bella, słuchając tego, czuła się pod urokiem tej wielkiej, bezinteresownej miłości, która odsłaniała tak nagle przed nią niezgłębione tajniki swych skarbów i objawiła się jej w całej swej czystości i pięknie. Ona sama nie doznała jeszcze nigdy dotąd podobnych uczuć, nie przypuszczała nawet, że istnieją.
Liza mówiła dalej:
— Spojrzał na mnie pierwszy raz w smutny wieczór zimowy, pamiętam, jak dziś. Było już późno. Mała lampka świeciła się w mieszkaniu, które zajmowaliśmy wtedy także nad Tamizą, tylko w innem miejscu. Być może, nie zobaczę go już nigdy, ale to jego spojrzenie nie zniknie z mego życia; nie zgodziłabym się na to za żadne skarby świata. Teraz pani wie o mnie wszystko, droga miss. Jak to dziwnie, że ja pani tak odrazu to powiedziałam. Myślałam, że się nikt o tem nie do-