Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/572

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pani żyje tak zupełnie sama?
— Przywykłam do tego, byłam najczęściej sama nawet za życia ojca.
— To tak, jak ja — odparła Bella. — Mam wprawdzie moją Ma i siostrę, które bardzo kocham, ale Ma robi zawsze bardzo smutne i tragiczne miny, a Lawy bywa niekiedy bardzo złośliwa. Ogromnie bym chciała mieć przyjaciółkę równego ze mną wieku, jak pani naprzykład. Jak pani sądzi, czy mogłaby pani być moją przyjaciółką?
Było to trochę obcesowe, ale Bella miała tyle wrodzonego, prawdziwego kobiecego wdzięku, że Liza uległa z łatwością jej czarowi. To też rozmowa stawała się coraz swobodniejsza i poufalsza.
— I czemu się pani tak chowa przed ludźmi? — spytała Bella,
Zamiast odpowiedzi, Liza spojrzała na nią, a potem rzekła:
— Zapewne wielu młodych panów kocha się w pani?
— O, wcale nie — zaprzeczyła Bella — a przynajmniej ja żadnego nie kocham. A pani czy ma kogo?
— Jest jeden, który, zdaje się, kocha mnie naprawdę, ale ja od pierwszego wejrzenia uczułam do niego odrazę, a przytem jest to człowiek gwałtowny, którego się boję.
— Więc to od niego pani uciekła, rozumiem, Ale przecież tu przynajmniej nie może pani ścigać.
— Boję się go i tu nawet, a przecież nie jestem tchórzliwa. Gdyby pani wiedziała, z jakim niepokojem przeglądam codziennie „Gazetę Lon-