Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/568

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sca jej pobytu. Chciałbym wiedzieć przyczyny, dla których się ukrywa i gdyby ją pani chciała o to spytać?
— Ależ najchętniej. Tak rzadko zdarza mi się oddać komu jakąś usługę, a dziś czuję więcej, niż kiedykolwiek, jak bardzo niepotrzebna jestem na świecie.
— Niech pani tak nie mówi.
— Kiedy tak jest, ja to mówię z przekonania.
— To już dość, jeśli pomaga się innym w znoszeniu ciężaru życia.
— Przecież ja nikomu w tem nie pomagam.
— A ojciec pani?
— O! biedny Pa, jest tak dobry, tak mało dla siebie wymaga. Niema w tem mojej zasługi.
— Owszem, to jest bardzo wiele. Przepraszam za moje słowa, ale cierpię zawsze, ilekroć się pani nie docenia.
— A przecież ty sam nie doceniasz mnie wcale — pomyślała ładna miss — ale nie powiedziała tego głośno i zmieniła przedmiot rozmowy.
Nech się pan nie gniewa — rzekła — ale chciałabym pana o coś spytać.
— Słucham panią.
— Pan Boffen jest dla mnie zawsze dobry i dlatego trudno mi o tem mówić, ale musiałeś pan zauważyć, jak się zmienił. Żal patrzeć doprawdy, jak bogactwo zepsuło tego człowieka.
— Gdyby pani wiedziała — zawołał z nagłym wybuchem Rokesmith — jak ja się cieszę, jak bardzo cieszę, że na panią bogactwo źle nie wpły-