Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/533

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co dawniej. Człowiek musi stosować się do swego stanowiska, tembardziej, że wiele osób pamięta o naszem pochodzeniu. Musimy trzymać krótko tak sekretarza, jak służbę, inaczej oni sami wsiądą nam na kark i pierwsi nas wyśmieją.
— Nie wierz mu, moje dziecko, — zawołała pani Boffen.
— Dlaczego? — zaprotestował spadkobierca.
— Bo ty przecie sam nie wierzysz w to, co mówisz, a Bella, którą bądź, co bądź kochasz...
— Bądź co bądź! dobra sobie jesteś kochanko. Kocham Bellę tyle prawie, co jej własny ojciec, a jeżeli osadziłem cokolwiek sekretarza, to trochę z jej powodu. Widując ją codziennie, chłopak mógłby sobie głowę zawrócić. A nie takiego przecie losu pragniemy dla pieszczotki naszej. Z taką buzią i z posagiem, który jej damy, będzie miała w czem wybierać. Nieprawdaż, pieszczotko? Nie zapominaj, że piękność twoja to drogi towar i który możesz korzystnie sprzedać, to prawdziwa kopalnia złota, z której możesz czerpać.
Tu mrugnął porozumiewawczo na swą wychowankę, która jednak nie czuła się zbyt zachwycona tą perspektywą świetnej przyszłości. Znalazłszy się w swoim pokoju, Bella próbowała uporządkować swoje wrażenia. W gruncie pan Boffen wypowiedział tylko jej własne przekonania, cóż więc mogło ją w nich urazić? Powracała jej natrętnie przed oczy twarz Rokesmitha. Sama nie wiedziała, czy ma go żałować, czy gniewać się na niego. Wrażenia te były jednak przemijające. Wir zabaw porywał ją coraz bardziej, Boffenowie py-