Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lightwood, który przez dyskrecyę usunął się był w zagłębienie okna, zaczął teraz chodzić po pokoju.
— Obawiam się, że znudziła cię ta wizyta — zauważył Eugeniusz — w takim razie spróbuj rozerwać się, zalecając się do lady Tippins.
— Eugeniuszu! Eugeniuszu! — rzekł wtedy Mortimer, zatrzymując się przed nim — wszystko to nie podoba mi się wcale, teraz dopiero widzę, jak byłem ślepy.
— Niby w czem?
— Powinienem był odrazu się domyśleć prawdy już wtedy, gdyś mi powiedział, że zbrodnią jest wciągać tę dziewczynę do sprawy Harmona.
— Tak, przypominam sobie, zdaje mi się ten frazes...
— Cóż ty właściwie myślisz o niej? — spytał Mortimer.
Zamiast odpowiedzieć odrazu na to pytanie, Eugeniusz puścił jeszcze trochę dymu z papierosa, a potem rzekł z prostotą:
— Niema w całej Anglii dziewczyny szlachetniejszej od niej, niema też czystszej i lepszej w mojej, ani w twojej rodzinie.
— Zgoda na to, ale cóż dalej?
— A! co do tego — odrzekł Eugeniusz, patrząc na przyjaciela z wyrazem niepewności — jest to dla mnie zagadka, której nie silę się rozwiązać.
— Czy chcesz ją uwieść, a potem porzucić?
— Nie, mój drogi.
— Czy chcesz się z nią ożenić?
— Nie.